wtorek, 19 lutego 2013

The Versatile Blogger


Każdy nominowany blogger powinien:
- podziękować nominującemu na jego blogu;
- pokazać nagrodę 'The Versatile Blogger';
 - ujawnić siedem faktów dotyczących siebie;
- nominować dziesięć blogów, które jego zdaniem na to zasługują;
- poinformować o tym fakcie nominowane blogi. 


Nominowana przez:




Siedem faktów dotyczących mojej osoby:

  1. Nienawidzę grzybów, zwłaszcza w zupie.
  2. Miałam kilka zwierzątek - suczkę Kulkę; królika Baksa oraz kotkę Milkę.
  3. Moją ulubioną zupą jest grochowa.
  4. Kiedy miałam 3-4 lata razem ze starszą siostrą spędziłam dzień u babci bez rodziców. Przez cały czas powtarzałam takie słowa "Baba, tape. Baba, tape." W pewnym momencie babcia spytała się siostry o co mi chodzi. Okazało się, miałam na myśli kanapkę.
  5. Kiedyś bardzo nie lubiłam swojego imienia (Aleksandra), ale z czasem się do niego przekonałam. Wszyscy na ogół mówią na mnie Ola.
  6. Panicznie boję się pająków i innych owadów.
  7. Moim największym problemem jest lęk wysokości i klaustrofobia (nieuzasadniony lęk przed małymi, zamkniętymi i ciasnymi pomieszczeniami). 



Liebster Award




Zasady wyróżnienia są następujące: "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. 

Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Nominowana przez:



1. Jakie imię lubisz najbardziej? 

~ To zależy, czy męskie czy damskie. Z imion męskich bardzo podoba mi się Fabian i Filip, a z damskich Aleksandra, Nadia, Dominika oraz Laura.

2. To Twój pierwszy blog?

~ Tak, to jest mój pierwszy blog i nadal nie pojęłam całej "magii" związanej z jego prowadzeniem.

 

3. Załóżmy, że wygrałeś/aś w Lotto coś około 5 milionów, jaka byłaby Twoja pierwsza reakcja?

~ Myślę, że na początku byłby taki szok 'facepalm', a potem zaczęłabym piszczeć, tańczyć, skakać itp.

 

4.Twoje hobby?

~ Uważam, że moim największym hobby jest czytanie książek, ale uwielbiam też jeździć na rowerze, grać z przyjaciółką Kamilą w siatkówkę i grać w badmintona.

 

5. Masz rodzeństwo? Jeśli nie, to czy chciałbyś/chciałabyś?

~ Mam starszą siostrę, której czasami wręcz nienawidzę, ale jak pomyślę, że niedługo się wyprowadzi na studia, to chce mi się płakać.


6. Co Twoim zdaniem powinieneś/powinnaś poprawić na swoim blogu z czego nie jesteś zadowolona?

~ Nie jestem zadowolona z jego wyglądu. Chciałabym zmienić tło i dopasować kilka gadżetów, a zwłaszcza wziąć się za logo, bo jest mi bardzo potrzebne.

 

7. Kim chciałbyś/chciałabyś zostać w przyszłości?

~ Chciałabym zostać pisarką, mieć dużo weny, tak jak moja ulubiona autorka J. K. Rowling. Zabłysnąć i mieć świadomość, że dzięki Twoim wypocinom został stworzony nowy fandom i uszczęśliwiłeś wiele pokoleń, bo rośnie coraz więcej fanów Harrego.

Moim marzeniem jest mieć jakąś bibliotekę, siedzieć w niej całymi dniami i proponować innym cudowne książki. 

Byłoby fantastycznie pracować w jakimś muzeum.

   

8. Myślisz o napisaniu książki?

~ Tak, bardzo chciałabym napisać jakąś książkę, ale do tego potrzebny jest ogromny przebłysk weny, gdyż chciałabym wymyślić coś niepowtarzalnego.

 

9. Jakie są Twoje ulubione książki?

~ "Harry Potter" J. K. Rowling bez dwóch zdań. Bardzo lubię też "Pamiętniki Wampirów" L. J. Smith. Z książek, które uwielbiam, ale nie wszyscy mogą je znać są np. "Neva" Sara Grant, "Nieśmiertelny" Gillian Shields, "Nocny Drapieżca" Amelia Altwater-Rhodes, "Wampiry z Morganville" Rachel Caine, "Kwiat Mroku" Nora Melling, "Bracia Lwie Serce" Astrid Lindgren, "Mroczne Serce" Lee Monroe, "Niebieski Płomień Na Koszmary" Laurie Faria Stolarz. Bardzo chciałabym przeczytać "Trafny Wybór" J. K. Rowling.

Jeżeli ktoś nie czytał wszystkich książek, które wymieniłam, to gorąco polecam :)

 

10. Czego pragniesz najbardziej w tej chwili?

~ W tej chwili jedyną rzeczą, której pragnę, jest zdrowie. Mam okropny katar, a to mój ostatni tydzień ferii i nie chciałabym przeleżeć go w łóżku...

 

11. Co sądzisz o życiu i śmierci?

~ Pytanie dość wyszukane. No cóż... Moja opinia na temat życia jest taka, że jeżeli chce się mieć życie szczęśliwe, to trzeba korzystać z każdej chwili, podejmować przemyślane decyzje, ale czasami postępować spontanicznie. Żeby być szczęśliwym, musimy robić wszystko tak, by te szczęście czerpać z różnych rzeczy. 

Natomiast śmierć... Śmierć jest jednym wielkim znakiem zapytania. Wiele osób się jej boi, ale moje zdanie jest takie, że jeśli życie przeżyłeś w godny, szczęśliwy, optymistyczny sposób, to śmierci nie powinieneś się obawiać.


 Nominuję 11 blogów: 

  1. http://igrzyska-amy-moore.blogspot.com/
  2. http://luna-i-draco.blogspot.com/
  3. http://krakenowe-cos.blogspot.com/
  4. http://fanfictionhp.bloog.pl/
  5. http://w-pierscieniu-ognia.blogspot.com/
  6. http://clove-cato.blogspot.com/
  7. http://historie-zwyciezcow-igrzysk-smierci.blogspot.com/
  8. http://opowiadania-z-szuflady.blogspot.com/
  9. http://dziedzictwo--krwi.blogspot.com
  10. http://nowy-swiat-imasekai.blogspot.com/
  11. http://w-milosci-kazdy-krok-ma-znaczenie.blogspot.com/



Moje pytania: 

  1. Czy lubisz jak ktoś zdrabnia Twoje imię?
  2. Jaki jest główny cel Twojego bloga?
  3. Masz rodzeństwo?
  4. Czy wiele osób z Twojego otoczenia wie, że posiadasz blog?
  5. Czy chciałbyś/chciałabyś napisać powieść?
  6. Twoje największe marzenie?
  7. Wymień Twoje trzy ulubione książki.
  8. Twój ulubiony kolor?
  9. Główny cel w życiu?
  10. Ulubiony przedmiot szkolny? 
  11. Jakie miejsce chciałbyś/chciałbyś zwiedzić? 
Dodaję tego posta po raz drugi, ponieważ tamten musiałam usunąć.

czwartek, 14 lutego 2013

Walentynki

Dzisiaj jest szczególny dzień - 14 luty!

Jak każdy wie, dzisiaj są Walentynki!
Każdy obchodzi je na swój sposób, ale niewiele osób wie, jak to święto powstało. 
Osobiście uważam, że jest to interesująca historia.
Jeżeli jesteście naprawdę ciekawi, to zapraszam do jej przeczytania.

15 lutego Rzymianie obchodzili Luperkalia - w ten sposób czcili swoich pogańskich bogów: Junonę, boginię kobiet i małżeństw oraz Fauna, boga natury.
Podczas tego święta każdy młody mężczyzna losował z pudełeczka imię panny. Wybrana przez niego dziewczyna była jego partnerką podczas Luperkalii.
Wraz z nadejściem Chrześcijaństwa datę tego święta zmieniono na 14 lutego. Chrześcijańscy księża zdecydowali się zastąpić pogańskie bóstwa swoim chrześcijańskim bohaterem. Wybrali biskupa Walentego, który żył w Rzymie za panowania Klaudiusza II.
Walenty był więziony za pomoc Chrześcijanom oraz prześladowany przez Klaudiusza II za zakazane wówczas potajemne udzielanie ślubów.
Biskup odmówił zaprzestania głoszenia Chrześcijaństwa. Próbował również nawrócić cesarza.
Rozwścieczony Klaudiusz II wydał nakaz egzekucji Walentego. Miała one miejsce w dniu 14 lutego na Palatynie, gdzie niegdyś stał ołtarz Fauna.
Podczas oczekiwania na egzekucję Walentemu udało się nawrócić na Chrześcijaństwo swojego współwięźnia, Asteriusza oraz córkę Asteriusza.
W przeddzień wydarzenia biskup wysłał córce współwięźnia pożegnalną wiadomość i podpisał ją słowami "Od Twojego Walentego".
Od tamtego czasu wyrażenie to zaczęło symbolizować miłość i uczucia.
Określenia "Dzień Świętego Walentego" w znaczeniu świeckim po raz pierwszy użyto w Anglii w roku 1381.
Tego dnia ludzie wysyłają do swoich ukochanych kartki, a których wyrażają uczucia. Nadawca musi pozostać anonimowy, a zadaniem odbiorcy jest odszyfrowanie od kogo pochodzi kartka.

Mój dzisiejszy dzień można uznać za udany. Dostałam kilka walentynek, dwa lizaki i miałam tylko jedną lekcję - matematykę.
Mam ogromną nadzieję, że Wam też się udał i życzę Wam, by jeszcze jakaś niespodzianka Was dzisiaj miło zaskoczyła!


wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 2

Wracając ze szpitala dogłębnie poinformowani, iż powodem śmierci babci był zawał spowodowany jakimś silnym szokiem (nie dało się ukryć, że doktor był bardzo zdziwiony, a raczej zafascynowany tą sytuacją, co jeszcze bardziej mnie zasmuciło) i siadając w metrze zaczepił nas znajomy z sąsiedniej dzielnicy.

-Witaj, Tomie, Lauren. - powiedział próbując ukryć podekscytowanie. Nieskutecznie.
-Eee... Dzień dobry, panie... - odparł rozkojarzony Tom, który nie mógł przypomnieć sobie jego imienia.
-Blackwolf - warknął. - Myrnin Blackwolf. - dało się zauważyć, że nie był ucieszony, ale po chwili się opanował i znowu przybrał ton ogromnego podekscytowania nie mogąc go stłumić.
-Ekhm. Doszły mnie słuchy, iż wczesnym popołudniem karetka zabrała twoją babcię...? - powiedział z wyraźną nutą ciekawości spojrzawszy na mnie.
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć Tom, który patrzył się na niego ciskając iskry oczami, sam to zrobił.
-Jak widać, wieści bardzo szybko się rozchodzą - wyminął nie tracąc czujności.
Myrnina zbiło to z tropu, odwrócił się w kierunku Toma. Zanim odpowiedział chwilę potrwało silenie się na uprzejmy ton.
-Tak, w naszej okolicy nie da się nic ukryć. - wysyczał stawiając ledwo zauważalny nacisk na słowa "naszej" i "nic ukryć".
Wpatrywali się w siebie dłuższą chwilę, po czym Blackwolf zwrócił swoje okropnie ciemnożółte ślepia na mnie.
-Więc, tak jak mówiłem, zanim nam tak okropnie przerwano, jak się czuje twoja babcia? - mówił przesłodzonym głosem wiercąc mnie spojrzeniem.
Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu jakiejś pomocy, żeby nie musieć odpowiadać na pytania.
Na szczęście metro już zwalniało.
-Och, widzi pan, to nasza stacja. Do widze - nie dokończyłam, gdyż jego ostre żółte pazury rozerwały mój płaszcz przeciwdeszczowy za lewą kieszenią, kiedy próbował mnie zatrzymać.
Przestraszona spojrzałam na niego. W jego oczach dostrzegłam czyste szaleństwo i nie czułam się bezpiecznie.
Warknął, a ja szybko wybiegłam z metra, serce stanęło mi w gardle z przerażenia, kierowałam się w stronę Toma.

***

-To jakiś kompletny świr! - krzyknęłam idąc wzdłuż chodnika prowadzącego do Devonshire Street. - On mi rozdarł płaszcz!
-Tak, wiem, widziałem - powiedział zasmuconym tonem.
-Widziałeś... Stałeś tam i mi nie pomogłeś! A co, jeśliby zahaczył o moje ciało? - spojrzałam na niego wściekła.
-Sammy, jak miałem ci pomóc? Wątpię, czy zdołałby się opanować, gdybym wyjął różdżkę. Zrobiłby ci coś! Na dodatek tam byli mugole! Wiesz, jakie mielibyśmy kłopoty w Ministerstwie Magii narażając cały świat czarodziejów? Och, gdybyśmy w ogóle przeżyli. W najlepszym razie trafilibyśmy do Azkabanu, a wątpię, czy dementorzy byliby tacy myli, że zapraszaliby nas na herbatkę, żeby poplotkować o wynikach ostatniego meczu quidditch'a!
I nie myśl, że się o ciebie nie bałem! Wiedziałem, a przynajmniej wierzyłem, że masz trochę rozumu w głowie, więc nie pogarszałabyś sprawy wrzeszcząc lub rzucając się na niego! Przecież cię znam! A jeśliby, podkreślam, jeśliby zaczął wstawać by się na ciebie rzucić, to, uwierz, zostałby nafaszerowany zaklęciem "AVADA KEDAVRA" zanimby zrobił to do końca! Wtedy nie zważałbym na to, czy są mugole czy ich nie ma! - już prawie krzyczał, ale opanował się i stanął na ostatnim schodku werandy. - A teraz nie marudź, tylko otwórz drzwi. Jeszcze nas ktoś usłyszy.
-Phi, chyba ciebie. - powiedziałam przekręcając klucz w drzwiach, ale nie chciałam się z nim kłócić.

Z chwilą przekroczenia progu wróciły te okropne wspomnienia i ból w piersi, które jakimś cudem opuściły mnie w czasie spotkania z Blackwolf'em. Teraz wróciły i to ze zdwojoną siłą.

Pośpiesznie opuściłam korytarz, nie zerkając nawet w stronę salonu i pobiegłam na górę do łazienki sąsiadującej z moim pokojem.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i szybko zdjęłam płaszcz, żeby obejrzeć rozdarcie i zająć czymś myśli.
Po stwierdzeniu, iż pazury rzekomego Myrnina rozdarły również podszewkę, wściekła odrzuciłam niepotrzebny już materiał na kosz z praniem stojący pod oknem.

Zrezygnowana podeszłam do umywalki. Spojrzałam w lustro i stanęłam jak wryta.
Włosy barwy gorzkiej czekolady zwykle opadające falami na ramiona przeważnie lśniły w świetle słońca.
Płonąca kula, choć już chyliła się ku horyzontowi, to nadal rzucała światło przez okno łazienki. Teraz oświetlone mdłymi promieniami włosy były oklapnięte na mojej twarzy bez żadnego połysku.Wyglądały tak wątło i nijako, jakby było ich połowę mniej.
Oczy ciemnobrązowe, wręcz czarne były całe czerwone i zapuchnięte od płaczu, a pod nimi nie dało się nie zauważyć fioletowych łuków.
Nos niezwykle zadarty do góry, którego tak bardzo nie lubiłam również się zaczerwienił.
Usta nieduże, ale pełne lekko odsłaniały proste małe zęby.
Twarz, tak blada, że niewiele różniła się bielą płytek w odbiciu lustra, spoglądała na mnie żałośnie.
Mimo, iż nie wyglądałam zbyt dobrze, nie dało się ukryć rzucającego podobieństwa do mojej mamy.
Byłyśmy prawie identyczne, tylko oczy mamy były zachwycająco błękitne.
Co wieczór podziwiałam jej zdjęcie stojące na szafce przy łóżku.
Wyglądała tak pięknie, uśmiechała się promiennie w ramionach mojego taty.
Sama nie pamiętałam jak wyglądała. Tak szybko zmarła...

Stokrotnie bardziej zdołowana postanowiłam wziąć gorący prysznic by rozluźnić spięte mięśnie.
Miałam nadzieję, że Tom się nie nudzi i nie zostawi mnie samej w tym zimnym, wielkim domu.

Po niespełna dwudziestu minutach zarumieniona i odprężona wyszłam spod strumienia wody.
Zawinąwszy się w ręcznik poszłam do swojego lawendowego pokoju z wielkim oknem z widokiem na odległe wrzosowiska i wygrzebałam pomięte ubrania z szafy z mahoniu w stylu wiktoriańskim, stojącej naprzeciw ogromnego łoża z baldachimem. Ubrawszy się przysiadłam na białej płachcie leżącej na materacu łóżka. Spojrzałam na szafkę stojącą obok i zawiesiłam wzrok na zdjęciu rodziców. Jak dobrze, że była to magiczna fotografia, mogłam ujrzeć choć jeden ruch, który utwierdzał mnie w przekonaniu, iż Ci szczęśliwi ludzie nie są wytworem czyjejś bujnej wyobraźni.
Kiedy zrobiło się już ciemno, a moje włosy wyschły odłożyłam ramkę z fotografią i wstałam.
Związałam włosy w koński ogon i wreszcie zeszłam na dół.

***

Byłam już na ostatnim schodku, kiedy usłyszałam, że mój przyjaciel z kimś rozmawia.
Niepewnym krokiem weszłam do salonu.
Zobaczyłam go pochylonego nad kominkiem z białego marmuru, nad którym wisiały rodzinne pamiątki i wielki obraz z babcią przytulającą mnie na tle złocistego słońca pochylającego się ku zachodowi.

Spoglądając znów na niego nagle w ogniu ujrzałam twarz jakiejś kobiety z widocznymi już zmarszczkami na twarzy. Spoglądała na Toma zaniepokojona.
-Przybądźcie do nas jak najszybciej. Lepiej niepotrzebnie się nie narażać. Tej nocy jesteście jeszcze bezpieczni, ale nie na długo. Pamiętaj, rób wszystko tak jak zaplanowaliśmy i... Uważaj, synu. - powiedziała z troską w głosie.
-Dobrze, mamo. - ledwo odpowiedział i twarz kobiety znikła.

Zanim wstał szybko się cofnęłam, po czym ze znudzoną i smutną miną weszłam i usiadłam w fotelu, który stał na wprost wielkiego okna przez które wpadały do pokoju strumienie świateł ulicznych latarni. Było w nim ciemno i zimno. Pozorny kominek nie dawał wiele ciepła. Ten biały marmur ochładzał jedynie atmosferę, która wydawała się jakby wykuta z lodu. Przeszły mnie dreszcze.
-O, już jesteś. Musimy porozmawiać. - powiedział, gdy mnie zauważył.
Patrzyłam wyczekująco, starając się ukryć przepełniający mnie strach.
-No, więc, wiesz w jakim jesteś położeniu. Zapewne babcia mówiła ci o tym, że jesteś w coraz większym niebezpieczeństwie...
-Skąd... - przerwałam mu zaskoczona.
-Teraz to nie jest istotne. Kiedyś rozmawiałem z twoją babcią. Spytała się mnie czy w razie jakiegoś wypadku, potrzeby nie mógłbym się tobą zaopiekować. Bardzo jej zależało... Jesteś dla mnie jak młodsza siostra, bez wahania się zgodziłem. - odwrócił wzrok.
-No więc postanowiłem, że zabiorę cię do moich rodziców. Przed chwilą rozmawiałem ze swoją matką i dokładnie omówiliśmy plan działania. Wychodzi na to, że jutro z rana przybędzie tu po nas eee znajomy mojego ojca i udamy się do ich domu. Jeszcze dziś musisz się spakować.
-Czekaj, dlaczego w ogóle chcieliby żebym się u nich zatrzymała? Nie znamy się, ni nic, a oni od razu oferują mi pomoc. Myślałam...
-To, że pochodzę z rodziny z czystą krwią, a sam jestem charłakiem i od razu po ukończeniu pełnoletniości wyprowadziłem się z domu, nie znaczy, iż moi rodzice są jacyś chorzy na temat czystości krwi, szlam i czarodziejów, których jeden z rodziców ma mugolską krew. Nie twierdzę, że są tak ucieszeni, że aż skaczą po domu, ale prosiłem ich o pomoc i nie odmówili.
Jak sądzę, wiesz, że twój dziadek, kiedy jeszcze żył, był bardzo wpływowym czarodziejem. Moi rodzice znali się z nim. Oczywiście, też nikt nie był ucieszony, iż wybrał za żonę mugolkę, ale po pewnym czasie nie miało już to większego znaczenia.
Nikt nawet nie dowie się, że u nich przebywasz, ponieważ wspomożemy się jak najlepszymi środkami bezpieczeństwa. - kiedy skończył mówić był wyraźnie wyczerpany tą rozmową.

Rozejrzałam się po salonie. Prześlizgnęłam wzrok po wielu obrazach nad kominkiem i zawiesiłam go na wypełnionej po brzegi biblioteczce, w której piętrzyły się góry ksiąg. Było ich tam wiele. Od Biblii do bajek do snu, znalazłoby się kilka książek kucharskich, parę tomików wierszy, kilka wersji Sherlocka Holmesa i jedna czy dwie księgi z zaklęciami, które przez przypadek tam położyłam.

Tom najwidoczniej zrozumiał mój gest, gdyż szybko odpowiedział.
-Nic się nie bój. Nie opuszczasz tego domu na zawsze. Nadal będzie tutaj, cały do twojej dyspozycji. Musimy tylko uzgodnić, co dalej robić. Tam jest bezpieczniej.
Ja... Moi rodzice pomogą przy organizacji pogrzebu, a później... - nagle urwał.
-Za tydzień będę już pakować kufer do Hogwartu. - wychrypiałam czując silną potrzebę przemówienia.
-Tak - zamyślił się. - Zanim pójdziesz się spakować, może coś zjemy? - zapytał wiecznie głodny.

Uśmiechnęłam się lekko, wstałam i ruszyłam do kuchni zastanawiając się co ugotować nie myśląc już o kłopotach, które nade mną wisiały.

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 1



Kucałam przy niej. Łzy spływały po moich policzkach, zasłaniały widok. Ręce, którymi trzymałam dłoń babci niepokojąco drżały. 

Nagle wpadł Tom i od progu zadał pytanie.

-Co się stało? Sammy, dlaczego krzyczysz? O Boże…! – krzyknął ujrzawszy moją babcię na podłodze.
-Czy… Czy… Cz-czy ona… - jąkał się z twarzą bladą jak ściana.
-Nie wiem! Nie wiem, Tom! Błagam cię, pomóż! Zrób coś…
Widząc moją minę szybko wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer.
-Halo? Pogotowie…

Wpatrywałam się w obraz na ścianie, na którym byłam ja i moja babcia i nagle wszystko jakby się urwało… 

Uderzyłam głową o podłogę, a w następnej chwili ujrzałam nad sobą jakiegoś łysiejącego faceta w czerwonym kaftanie.
-Jak się panienka czuje? – zapytał ze specyficznym akcentem. Pewnie walijskim. – Już lepiej?
Dałam mu znak dłonią nie oznaczający w prawdzie nic, po czym zaczęłam się rozglądać.
-Jest panienka w ogromnym szoku. I jeszcze to omdlenie… Proszę okryć się tym kocem. – założył mi na ramiona uderzająco pomarańczowy koc.
-Gdzie moja babcia? – zapytałam z trudem. Mój głos wydawał się zamglony. – Co z nią?
Mężczyzna z łysinką spojrzał na mnie niepewnie. Wziął głęboki wdech i odparł.
-Ekhm. Zanieśliśmy ją do karetki. Eee, gdy weszliśmy od razu zbadaliśmy tętno. Przykro mi, ale pańska babcia nie żyje… - mówił nie patrząc mi w oczy. – Przewieziemy ją do szpitala w celu zbadania przyczyny zgonu. Przypuszczamy, że był to zawał. Naprawdę jest mi przykro, ale nie uda nam się przywrócić jej do życia.

Już nie krzyczałam, nie pociekła mi ani jedna łza. Czułam się przygnieciona, wszystkie emocje stały się przymglone.

Babcia nie chciałaby, żebym rozpaczała… - pomyślałam. – Nie chciałaby, żebym była nieszczęśliwa. Kazała mi się chronić. Chronić nie znając prawdy… 

Po kilkusekundowej ciszy złapał mnie za rękę w celu dodania otuchy. Nie odebrałam tego inaczej, gdyż miał swoje lata. Po obrączce poznałam, że ma żonę, ma też pewnie dzieci. Patrzył na mnie z troską, jakbym to ja była jednym z nich.
-Jesteś w ogromnym szoku. Musimy zabrać cię do szpitala. Zrobimy kilka badań, damy lek na uspokojenie.
Kiwnęłam głową i po chwili tego pożałowałam. Ból w czaszce na chwilę mnie omroczył.
-Bardzo mocno uderzyłaś się o posadzkę, gdy upadałaś. Chodź, w karetce jest też i lód.

Wstałam. Wychodząc zobaczyłam w drzwiach Toma. Uśmiechnął się, ale w jego oczach dało się dojrzeć tylko ból, niepewność i wiele troski. Kolejny tatuś… - pomyślałam.

Rozmawiał z kierowcą karetki.
-Ale, rozumie pan, jestem jej przyjacielem… - tłumaczył się.
-Ugh, no dobrze. Może pan z nami jechać. – odpowiedział mu gburowaty kierowca.

Zza drzwi usłyszałam odjeżdżającą na sygnale karetkę. Ciało mojej babci odjeżdżało w kierunku szpitala…

Wsłuchując się w oddalający dźwięk ambulansu przyłożyłam sobie lód w miejsce, gdzie wyrósł mi guz.
Tom podszedł i okrył mnie kocem, który zsunął mi się z ramienia.

Jest on moim najlepszym przyjacielem. Wie o magii. Sam pochodzi z magicznej rodziny, ale jest charłakiem. Poznaliśmy się jakieś pięć lat temu. Na naszą klinicznie czystą dzielnice wprowadził się, gdy miałam jedenaście lat.
Na początku nie wiedziałam, że wie o magii, ale kiedy dostałam list z Hogwartu w jakiś niewyjaśniony sposób się o tym dowiedział. Od tamtej pory jesteśmy przyjaciółmi.
Zawsze uznawałam go za przyjaciela, nawet za starszego brata, ale nigdy inaczej. Głównym powodem jest to, że nie w głowie mi chłopcy. Zwłaszcza teraz…
Drugi powód to mój wiek, mam piętnaście lat.  Już niedługo szesnaście. Miałam zacząć swój piąty rok w Hogwarcie szczęśliwa przygodami, które na mnie czekają i tylko trochę zasmucona, że muszę zostawiać babcię na dziesięć miesięcy. Ale nigdy nie pomyślałabym, że to ona zostawi mnie na zawsze…

-Nie bój się, Sammy – mówił mój przyjaciel. – Poradzimy sobie.

Rozmyślając tak usiadłam w karetce obok Toma. Nadal okryta pomarańczowym kocem, przymknęłam oczy i karetka ruszyła.


 Przepraszam, że musieliście czekać  tydzień na pierwszy rozdział, ale jestem chora i nie miałam siły pisać. Nie uważam, żeby ten rozdział był nazbyt dobry, ale musiało być małe wprowadzenie w całe opowiadanie. Jest on też krótki, ale będą dłuższe, jak tylko akcja się rozwinie. 
Nie wiem, czy w następnym rozdziale będzie już Hogwart, ale będę się starała ubrać to tak, żeby miało sens i było ciekawe.
Przpraszam za wszelkiego rodzaju błędy.
Czekam na komentarze :)

P.S. Tom nazywa Lauren "Sammy", ponieważ nie miałam pojęcia jakie jest zdrobnienie imienia "Lauren", a że na drugie imię ma "Samantha", to pomyślałam, że "Sammy" będzie dobre. Nie wiedziałam, jak to wplątać w treść, więc dodaję postscriptum. Głupia ja.

Obserwatorzy